Ze mną poczujesz się lżej, a ograniczając czy eliminując mięso – ograniczysz ryzyko najczęstszych chorób cywilizacyjnych. Przy okazji nauczę Cię też asertywności i odwagi. Bo odmawianie jedzenia mięsa w Polsce to nadal częsty powód do naśmiewania, hejtu i niechęci rodziny.
Ale to Twoje życie – i masz bezdyskusyjne prawo żyć w zgodzie ze sobą – zarówno jedząc mięso, jak i go nie jedząc.
Chodź, pokażę Ci, jak ja to robię.
Bliżej mi do 50-tki niż do 40-tki. Zawodowo od ponad 20 lat prowadzę z mężem firmę edukacyjną. Zdrowie (fizyczne i psychiczne) jest jedną z moich kluczowych wartości. Dlatego:
Jedzenie mnie po prostu kręci – i w teorii i w praktyce. Zaczęłam gotować (i założyłam mój pierwszy zeszyt z przepisami) mając 9 lat.
Mój Tato był masażem, a więc wszelkie wędliny i surowe mięso zawsze „wylewało się” z naszej lodówki. Kiedy miałam 16 lat, obejrzałam film o rzeźni. Po czym oświadczyłam w domu tonem zbuntowanej nastolatki, że (pardon my language): „więcej tego g*wna jeść nie będę”.
Rodzina na tę wieść albo prognozowała mi szybki powrót do „normalności” albo rychłą śmierć.
Teraz, będąc mamą dorosłej córki i nastoletniego syna, doskonale rozumiem, jaki niepokój przeżywali moi rodzice wiele lat temu, kiedy wiedza na temat diet wegetariańskich była naprawdę znikoma.