Producenci wegańskiej żywności: opamiętajcie się!

Ja rozumiem, że obecnie jest wielki hype na dietę roślinną. Produkty z napisem “wegańskie” są odbierane przez większość konsumentów jako produkty zdrowe. A to nie jest to samo! Wegańskie nie zawsze oznacza zdrowe. Producenci żywności doskonale o tym wiedzą i wykorzystują nieświadomość klientów do wciskania im spożywczego syfu. Producencie – opamiętaj się. Konsumencie – czytaj dalej i nie daj się zwieść.


“Wegańskie” nie oznacza “zdrowe”

Na wstępie uporajmy się raz na zawsze z mitem, że “wegańskie” to znaczy “zdrowe”. To są dwa zupełnie inne pojęcia. Jako bardzo świadoma orędowniczka diety roślinnej, muszę Cię mimo wszystko przestrzec, że pożywienie wyprodukowane bez udziału mięsa czy też nabiału nie zawsze jest zdrowe. Czasem przyczynia się nawet do powstawania wielu chorób, w tym otyłości czy cukrzycy. Przecież nawet cukier jest wegański! 

Czy wiesz, że popularne ciastka Oreo są w 100% roślinne? Czy to oznacza, że są zdrowe? Nie! Bo składają się głównie z mąki pszennej, cukru, syropu glukozowo-fruktozowego i utwardzonych tłuszczów (w tym palmowego). Więcej o składzie Oreo TUTAJ.

Wniosek? Czytaj skład produktów, nawet jeśli mają napis “odpowiedni dla wegan”. 


Producent żywności siedzi w twojej głowie

Producenci żywności doskonale zdają sobie sprawę z dwóch rzeczy.

Po pierwsze

Weganizm jest modny, a popularność diet roślinnych stale rośnie. Warto więc uderzać w ten rynek i szukać w nim zysku.

Po drugie

Konsumenci jeszcze nie zdążyli się do końca wyedukować w temacie diety roślinnej i utożsamiają słowo “wegański” ze słowem “zdrowy”. Wykorzystajmy ten fakt i produkujmy tanio, byle jak – aby bez mięsa i nabiału, a za to z modnym napisem “vegan” na froncie.


Nie pozwól, aby producent żywności kierował w ten sposób Twoimi wyborami w sklepie. Wniosek? Czytaj skład produktów, nawet jeśli mają napis “odpowiedni dla wegan”.


Dowody

Może ciastka Oreo już sobie odpuścimy. Jednak, aby nie pozostać gołosłowną, poniżej przedstawię Ci kilka przykładów wegańskich produktów, które na pierwszy rzut oka wydają się w porządku. Niech Cię jednak nie zmylą pozory…

Jeszcze jedna uwaga, zanim przejdę dalej. Wiele produktów wegańskich zawiera olej kokosowy. Pamiętaj jednak, że pomimo ogromnej popularności w ostatnich latach, to NIE JEST zdrowy składnik. Wręcz przeciwnie (więcej informacji np. TUTAJ)


Lody z Biedronki


Jest napis “vegan”? Jest! Jakie są trzy pierwsze pozycje ze składu produktu (czyli czego jest w lodach najwięcej)? Woda, cukier i tłuszcz kokosowy! I żeby nie było – te lody są naprawdę pyszne! Jednak zdecydowanie nie możemy powiedzieć o nich, że są zdrowe. Jeśli więc masz na nie ochotę, to warto je jeść z umiarem, tak jak wszystkie inne słodycze. I absolutnie nie dawać im ilościowej taryfy ulgowej tylko dlatego, że są “vegan”.


“Wege smalczyk słowiański smak”


Sporo osób kojarzy pewnie smalec wegański z czymś odżywczym, bogatym w białko, jak np. Smalec z fasoli w tym moim przepisie: Mój idealny smalec z fasoli. Jednak “Wege smalczyk słowiański smak”, pomimo napisów: “wege” oraz “100% naturalnych składników”, zdrowy zdecydowanie nie jest. A przynajmniej nie w dużej ilości. Makroskładniki to: ogrom tłuszczu (głównie kokosowy), trochę węglowodanów i prawie zero białka. 

Jeśli więc masz świadomość tego, że taki smalec, podobnie jak np. masło, jest na szczycie piramidy żywieniowej i powinno się go spożywać w bardzo ograniczonej ilości, to w porządku. Ale jeśli traktujesz go jako pożywną pastę na kanapkę, to lepiej szybko zamień ten produkt na np. humus lub rozgniecione posolone awokado (a najlepiej na pastę własnej roboty ;))


Wegański “ser żółty”


Obecnie na rynku mamy już dość sporo producentów roślinnego odpowiednika sera żółtego. Na zdjęciu masz przykładowy produkt. Jednak niezależnie od marki, wszystkie wegańskie sery mają bardzo słaby skład. Są produkowane na bazie oleju kokosowego i ogólnie rzecz ujmując nie zawierają nic poza tłuszczem. To tzw. puste kalorie. Jeśli więc jesteś na diecie roślinnej i bardzo tęsknisz za tymi smakami, to korzystaj z wegańskich serów naprawdę sporadycznie. 


Roślinne smarowidło do chleba


W Lidlu możemy znaleźć w stałej ofercie różne smarowidła do chleba z serii “My best veggie”. Czy one są w porządku, skoro na słoikach widnieją określenia takie jak: bio, vegan i oznaczenie rolnictwa ekologicznego? Do zjedzenia od czasu do czasu pewnie tak. Jednak do bogatej odżywczo roślinnej pasty to im niestety daleko.

20% składu tego smarowidła to… woda. 30% to olej słonecznikowy. Na pozostałe 50% składa się m.in. ananas, nasiona słonecznika, zagęszczony sok jabłkowy, skrobia ziemniaczana. I co z tego, że to składniki ekologiczne? Skoro połowa słoika zawiera tylko 2,5 g białka i aż 35 g tłuszczu?

Z tym produktem zdecydowanie wygrywa lidlowe tofu wędzone, albo chociażby humus, jeśli już chcesz coś zdrowego roślinnego i bogatego odżywczo na kanapkę.


Podsumowując.

Powyższe przykłady, to tylko kilka losowo wybranych produktów. Jest ich na rynku, dużo, dużo więcej. Mam nadzieję, że teraz lepiej rozumiesz, co mam na myśli “apelując” w tytule do producentów żywności. Tak, tak, wiem, że to apel w próżnię – niech produkują co chcą. Ale Ty jako konsument/ka jesteś w stanie wzmocnić mój przekaz i niejako zmusić firmy do polepszania składu produktów. Chociażby poprzez swoje wybory żywieniowe w sklepie. Po prostu: porównuj składy w podobnych produktach i kupuj te, które są jakościowo lepsze. Tylko tyle i aż tyle.

Jeśli uważasz ten tekst za ciekawy i wartościowy, to wspomnij, proszę, o nim na swoim Instastory albo udostępnij poprzez przyciski “Share” poniżej. Dziękuję!